Ten słynny punkt G
Jako, że zjawisko, o którym chcemy dziś opowiedzieć, ściśle się z nim łączy, zacznijmy od początku. Słynnym punktem G nazywamy obszar zlokalizowany na górnej ściance pochwy. I choć do dzisiaj toczą się spory o to, czy punkt to jest, czy może raczej większa powierzchnia, pozostańmy przy tej umownej nazwie.
To właśnie jego stymulacja może wywołać żeńską ejakulację, a dłuższe pobudzenie – orgazm. Warto mieć na względzie, że z uwagi na możliwą rozległość punktu/strefy G, orgazm z niej płynący nie jest identycznym zjawiskiem, jak to, którego doświadczamy za pośrednictwem łechtaczki. W jej przypadku wszystko idzie znacznie szybciej i sprawniej, ale też – szybciej się kończy.
Stymulacja strefy G wymaga cierpliwości i wytrwałości, ale efekt, jaki może wywołać – jest długi i głęboki
Co ciekawe, żeńska ejakulacja nie zawsze następuje równocześnie z orgazmem. W tym względzie mamy zdecydowanie więcej możliwości niż panowie – wyrzut płynu może mieć miejsce np. po organizmie albo wręcz przeciwnie – przed nim!
W miarę coraz dłuższej stymulacji punktu G następuje nagromadzenie się gąbczastej tkanki, która coraz bardziej nabrzmiewa wodą. Ilość wypływającego ejakulatu może się wahać od kilku kropel do nawet – połowy szklanki. Pozycje, które sprzyjają osiągnięciu ejakulacji, to misjonarka, pozycja od tyłu oraz z nogami w górze, wspartymi o barki partnera.
Ups! Wypadek?
Być może niejednej z was w czasie zbliżenia zdarzyło się poczuć coś, co przypomina ciśnienie i jakby – parcie na pęcherz? Jeśli tak, całkiem możliwe, że poczułyście się wtedy lekko zdezorientowane i zagubione, no bo, w zasadzie – co z tym zrobić? Najpierw – przede wszystkim, dowiedzieć się, co „to” właściwie jest. Bo, bądźmy ze sobą szczere – pierwsza myśl, jaka przychodzi nam wtedy do głowy jest oczywista – mocz!
Fot. Monimix Foter Creative Commons Attribution-NonCommercial-ShareAlike 2 0 Generic (CC BY-NC-SA 2.0)
Spokojnie, każda by tak pomyślała. Dopóki nie zrozumie, czym tak naprawdę jest żeński ejakulat (określenie raczej umowne). Zamiast więc nazywać, opiszmy – chodzi o płyn, wytwarzany w gruczołach Skenego, znajdujących się wokół cewki moczowej, które to – można powiedzieć, są anatomicznymi odpowiednikami męskiego gruczołu prostaty.
No dobrze, wróćmy jednak do tej podstawowej wątpliwości – skoro nie mocz, to co właściwie? Badania laboratoryjne jasno wykazują, że ejakulat nie jest moczem, mimo, że wydostaje się przez cewkę moczową: mocz powstaje w pęcherzu, ejakulat w gruczołach ujścia cewki. I, dla niedowiarków, kolejny dowód – skład: ejakulat zawiera PSA (antygen specyficzny dla prostaty), glukozę, fruktozę, a zarazem niezwykle mało kreatyniny i mocznika, tak typowych dla moczu. Jest raczej bezwonny i bezbarwny, choć wydzielina może być też mętna, biaława i wydzielać delikatny, nieuciążliwy zapach.
To nie wstyd!
Z uwagi na to, że nie każda doświadczająca wytrysku kobieta wie, z czym ma do czynienia, wyrzut płynu zwykle następuje (jeśli następuje, bo często jest hamowany!) samoistnie. Oczywiście może być także sprowokowany celowym rozkurczem mięśni dna miednicy, ale kobiety, które nie mają świadomości, co się właściwie dzieje, często starają się powstrzymać napierającą substancję – odruchowo zaciskają mięśnie dna miednicy, uniemożliwiając wytrysk.
To, co dla wielu kobiet jest celem nie do osiągnięcia, dla innych – osiągnięte, jest powodem do wstydu!
Tymczasem, ten nietypowy finał to dowód na to, że w pełni akceptujesz swoją seksualność, dzięki czemu w czasie zbliżenia potrafisz się całkowicie rozluźnić i odprężyć. A to, jest możliwe w przypadku każdej kobiety, która daje sobie przyzwolenie na czerpanie przyjemności ze swojego ciała. Pamiętajmy, tylko wewnętrzna zgoda na pełną seksualną satysfakcję pozwoli nam dać jej ujście właśnie za sprawą – kobiecego wytrysku.